Rozdział I, część I.


Styczeń, dwa lata wcześniej. Rok 2007.

Znów pada śnieg. Nienawidzę śniegu. Co jest świetnego w zimnych puchu, który z tych ogromnych kopców wchodzi wprost do kozaków? Nie wiem. Może gdybym miała znów 7 lat to doceniłabym to pogodowe zjawisko.

Albo i nie.

Pozwól, że się przedstawię. Mam na imię Anna, na nazwisko Kurka. Mam obecnie 17 lat. Zapytasz, czemu nie chcę wrócić do czasów, gdy miałam 7 lat? Powiem Ci. Nie, to nie przez wujka pedofila, kuzyna zboczeńca czy przemoc domową. To przez śmierć. Widziałam, jak umiera najważniejsza osoba w moim życiu – moja Mama. Wyobraź sobie, że przychodzisz do domu z podwórka (nie wiem w jakim regionie Polski mieszkasz, ale u nas tak się mówi), wołasz od progu mamę, żeby podała Ci herbatnika, a okazuje się, że ona leży w kuchni z ciemnoczerwoną strużką krwi z nosa i ust.

To widziałam.

Krzycząc „Tato, tato! Mama leży!” wybiegłam na podwórko po ojca. On, rzucił hebel i drewno, nad którym pracował i pobiegł do domu.

- Krysia, co jest? Co Cię boli? Co zrobiłaś? – dopytywał półprzytomną mamę.

- Boli mnie głowa – wybełkotała mama po czym zamknęła oczy. Ojciec zaczął wyć. Wezwał pogotowie.

Przyjechało. Po 30 minutach.

Siedziałam przy płaczącym ojcu, który nadal trzymał głowę mamy na kolanach. Nie oddychała. Jej ciało stawało się z sekundy na sekundę zimniejsze. Tak jak moje serce i moje łzy. Przestały płynąć, więc pewnie zamieniły się w lód…

Z tych wspomnień wyrwał mnie sygnał telefonu. Moja Nokia pokazywała na ekranie „Alka”. Moja kochana przyjaciółka. Zawsze wie kiedy zadzwonić.

- Co tam? – pytam.

- Kochana! Wreszcie będziesz mieć szansę trochę podszlifować swoje umiejętności gitarowe! - wykrzyknęła do słuchawki, którą na wszelki wypadek nieco od ucha odsunęłam.

- Co? To ja jeszcze muszę coś szlifować? – dodałam z uśmiechem, bo z gitarą to się w zasadzie urodziłam.

Ojciec, mój kochany Mirek, grywał na gitarze odkąd sięgam pamięcią. Pewnego dnia, gdy miałam może 11 lat podarował mi gitarę i zaczął uczyć. Do dziś pamiętam jak – dążąc do perfekcji – kilka godzin uczyłam się jednego z moich ulubionych przebojów grupy Dżem – Whisky.

c.d.n.

Katerinet



2 komentarze:

  1. Co za wejście 😮 Pochłonałem tekst jednym ciągiem. Spora dawka emocji i smutnych wydarzeń, ale zatrzymał mnie i to się liczy 😉 Ciekawy moment, kiedy dzwoni Alka i wywrywa bohaterkę ze wspomnień. No cóż nawiązanie do gitary, Dżemu i ich utworu zadaje się najlepiej podsumowywać tą część. Jestem na tak! Dobry poczatek, pozdrawiam 🙂🖐️

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję! To niesamowicie motywujące gdy ktoś przeczyta to co urodziło się w mojej głowie! Również Cię serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń